Kocham Cię, Kochanie moje
Kochać, to tak łatwo powiedzieć…
Zwykle przebywanie z kimś niemalże 24 godziny na dobę mocno weryfikuje, czy wybranka/wybranek serca to istota, z którą naprawdę nam po drodze.
Ale bynajmniej nie jestem pesymistką.
Po prostu wierzę mocno w wartość czasu spędzanego osobno. 😉
Można wtedy spokojnie o wybranku, czy wybrance… pomarzyć.
Potem wrócić „do tematu” i na świeżo spojrzeć na osobnika lub osobniczkę…
Zwykle pomaga.
Czasem z dystansu łatwiej przywołać pamięć o tym, co w drugim człowieku najlepsze. Tak, by potem na żywo znów umieć patrzeć na to, co tam u niego dobrze hula, a nie na to, co… nie styka.
Nie ma się co oszukiwać: obserwator wpływa na obiekt obserwowany.
Warto, jak to się mawia, doceniać, nie oceniać.
Czasem jest to trudne.
Warto się wtedy oddalić, mentalnie, fizycznie, krótkookresowo, bądź nawet całkiem dłuugookresowo, jeśli eksperyment nie przynosi pozytywnych rezultatów. Bo bywa, że pozytywny rezultat, to ni mniej ni więcej, a przeniesienie uwagi na inny obiekt…
Przy czym niekoniecznie musi chodzić o nowy obiekt westchnień.
Samo przekierowanie uwagi na inną sferę życia może okazać się zbawienne.
Pod warunkiem, że sfera ta daje odczuwalną satysfakcję. Chodzi bowiem o to, aby napełnić się dobrymi myślami i wrażeniami. I z takim kapitałem powrócić do tematu relacji…
I jeżeli tylko obserwowany/a dobrze rokuje, polecam kontynuować na żywym organizmie metodę skupiania uwagi na pozytywach. Bo rzadko który obiekt nie odpowiada na to… pozytywnie. 😉