Medytacja, czyli rogalik z kokainą
Każdy dzień rozpoczynam 15-minutową medytacją. No chyba, że zaśpię do pracy… Co objawia się tym, że szybko wyskakuję z łóżka i siadam do komputera. Wygodnie, nie? 🙂
Mam dobre warunki życiowe. I pewnie Ty też takie masz. Jesteśmy w uprzywilejowanej mniejszości, która ma dach nad głową, może zjeść ciepły posiłek i realizować siebie. Chcesz od życia więcej?
Ja też, ale najpierw… baza.
A baza to mądry kontakt z rzeczywistością, umiejętność doceniania tego, co już jest.
A jest niemało.
Stawiam, że jest ktoś, kogo obchodzi Twój los; do kogo możesz się odezwać i komu nie jesteś obojętny/a.
Czasem to przyjaciel, czasem ktoś z rodziny, a czasem domowy zwierzak.
Ale to już i tak dużo.
Co z tym wspólnego ma… rogalik? I to z kokainą?! 😀
To element snu. Dosłownie.
Przyśniła mi się koleżanka, też tłumaczka (czyli moje senne alter ego), która podała mi na eleganckim talerzyku croissanta mówiąc: jest z kokainą.
Co robi kokaina?
Ekspresowo zmienia stan świadomości. Nie to, żebym polecała. 😀 To po prostu pewna metafora, opowiedziana językiem snu.
A rogalik?
To element codzienności, łatwo dostępny do… schrupania. 🙂
Jedno z drugim to wejście w odmienny stan świadomości dostępne z łatwością porównywalną do ugryzienia kęsa rogalika.
Przy czym jako odmienny stan świadomości rozumiem każdy, który różni się od zwykłego, codziennego stanu czuwania. Wlicza się tutaj również stan medytacyjny.
Wcale nieprzypadkowo różni guru rozwoju osobistego zalecają poranną medytację.
Działa ona niczym reset umysłu i pozwala świeżym okiem spojrzeć na nadchodzący dzień. To nieoceniona pomoc w wychodzeniu poza nawykowe schematy myślenia i działania.
Tak naprawdę nawet w ciągu dnia można przełączać się w inny tryb świadomości, niejako obserwujący wszystko, co się wydarza na zewnątrz i… wewnątrz (czyli myśli i emocje).
Pytanie pomocnicze brzmi: kto myśli tę myśl?
Nie chodzi o to, aby odpowiadać sobie na to pytanie. 😉
Ale o to, aby przestać utożsamiać się z myślącym umysłem.
Jesteś czymś więcej. Czujesz? Jeśli tak, to mamy złapany metapoziom.
Inną opcją jest sięgnięcie po stan marzenia na jawie.
Kiedy rzeczywistość doskwiera, można powiedzieć sobie: pomyślę o tym za 15 minut , a teraz oddam się marzeniom… Wówczas powrót do tematu może przynieść całkiem nową perspetywę. O ile w ogóle będzie potrzeba, aby do tematu wracać…
Umysł uzależniony jest od myślenia. Dlatego warto dawać mu dobrą pożywkę. Świadomie i rozmyślnie podsuwać smakowite kąski do degustacji. A jeśli akurat trudno delektować się tym, co dzieje się na zewnątrz (bo np. dzieje się właśnie przysłowiowa ch_jnia z grzybnią), to znak, że czas przełączyć się na inny tryb świadomości.
Podobno Einstein powiedział, że problemu nie da się rozwiązać z tego samego poziomu świadomości, na którym powstał. Tkwiąc w tym samym schemacie myślowym można co najwyżej pobiegać sobie w mentalnym kołowrotku…
Umysł jest rodzajem komputera o pewnej mocy obliczeniowej.
Co mu wrzucisz, to wyrzuci; przetworzone, jednak nie całkiem nowe.
Kreatywność ma swoje źródło w metapoziomie.
W czystej świadomości.
Zwykle najłatwiej zaczerpnąć z niej artystom i wizjonerom.
Ale artyzm nie ogranicza się do wąskiej grupki wybrańców.
Gdy już osiągnie się biegłość w przeklikiwaniu się w różne stany, życie staje się niekończącą się przygodą i żyjącym dziełem sztuki.
I to nie tylko w sferze wyobrażeniowej. 😉
Tzw. rzeczywistość zawsze goni sferę wyobrażeniową. Nie może inaczej. Wszak ma w niej swe źródło. 🙂