Nasiona przyszłych zdarzeń
Przez kilka ostatnich lat od przypadku do przypadku studiowałam książkę pt. Karma miłości, którą napisał buddyjski nauczyciel Michael Geshe Roach.
Odnosi się ona przede wszystkim do związków miłosnych.
Jednak zawarty w niej przekaz można uogólnić i z powodzeniem zastosować do każdej sfery życia.
Traktuje ona o duchowo rozumianym prawie przyczyny i skutku.
Teoretycznie jest to całkiem proste.
Ale…
Aby w praktyce zidentyfikować odpowiednie nasiono, odpowiedzialne za dane doświadczenie, wymagana jest duża doza szczerości wobec samego/samej siebie.
Na początek podam prosty przykład zaczerpnięty z książki:
Pewnien człowiek pragnął rozwinąć własny biznes, jednak nie wiedział do końca, jak to zrobić. Idąc tropem Karmy miłości, postanowił pomóc komuś w spełnieniu tego samego marzenia.
A w praktyce: pomalował płot i wykonał drobne prace gospodarcze w lokalu, w którym jego znajoma otwierała akurat własny biznes.
Nie były więc potrzebne do tego umiejętności biznesowe, których de facto na dany moment nie posiadał…
Ważna natomiast była (i zawsze jest)… świadomość.
Czyli pamiętam gdzieś z tyłu głowy, z jaką intencją maluję ten przysłowiowy płot.
I wkładam w to całe serce.
Dodatkowym elementem tej techniki jest… rozpamiętywanie wykonanej pracy w kontekście własnej intencji. Ale nie byle jak, byle gdzie, tylko w takim miejscu i czasie, aby faktycznie z czystą głową i spokojem w sercu oddać się trochę myślom, trochę marzeniom o tym, jak to fajnie było tę pracę wykonać i że już działa ona jak paliwo dla mojego marzenia…
Inny przykład?
Bywają nasiona trudniejsze do zidentyfikowania.
Aby prawidłowo je określić, należy zapytać siebie: czego tak naprawdę pragnę doświadczać?
A potem wnieść to z rozmysłem i miłością w życie innych ludzi.
Wystarczy jedna wybrana osoba. Ba, to nawet ułatwia często zadanie, bo konkretne zaangażowanie pozwala łatwiej ukierunkować energię – konkretna osoba, konkretna czynność na jej rzecz, konkretne marzenie…
Technika prosta, ale wymagająca radykalnej uczciwości względem siebie.
Sferą nieraz przynoszącą wyzwania w tym zakresie jest… wierność w związku.
Jeśli chce się jej doświadczać, trzeba zasiać nasiono lojalności.
Czyli kiedy partnera nie ma obok, zachowuję się dokładnie tak samo, jak gdyby był tuż obok mnie i na wszystko patrzył.
Bo może i nasiono małe, ale to, co z niego wyrośnie już niekoniecznie…
Jak powstrzymać kiełkowanie niechcianych nasion?
Poprzez świadomość, że… ja to robię.
Ja zasiewam nasiona i podlewam je swoją uwagą.
Zawsze mogę świadomie wybrać, co chcę pielęgnować.