Uszanuj wreszcie Siebie
Tak, wielka litera jest zamierzona.
Żyjemy w czasie wielkiej zmiany i czas najwyższy uhonorować w sobie boski pierwiastek.
Wielka zmiana bywa niewidoczna dla oczu.
To tak jak… z końcem świata:
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
A zatem?
Najprawdziwsza w swej istocie zmiana jest o poszerzeniu świadomości.
To zdanie-klucz.
Świadomość jest o rozpoznaniu, że wszystkie moje doświadczenia mają swój tajemny sens i nie są przypadkowe.
Z jakichś przyczyn tego chciałam doświadczyć, decydując się na przyjęcie „ograniczeń” tego świata.
Taka, a nie inna wycieczka, zwana życiem była tym razem dla mnie atrakcyjna.
Niezależnie, czy uznajesz to wcielenie za jedyne, lub jedno z wielu, to i tak wszystkie te historie to filmy, które Twoja świadomość zdecydowała się wyprojektować na ekran.
Gdy już się to zrozumie i w pełni uzna, nagle okazuje się, że film można… zmienić, po prostu przełączając kanał, którym jest uwaga.
Ba! filmu nigdy nie było… 😀
(Tu na scenę wkracza legendarny śmiech… Śmiejącej Się Dakini… 🙂 Kto słyszał, ten wie.)
To tak, jak z tą łyżką w Matrixie…
Doskonały paradoks.
Od lat zakochana jestem w filmie Matrix.
Dosłownie i w przenośni. 🙂
Cudowna zabawka.
A że lubię ekstremalne przejażdżki kolejką górską, no to…
Hmmmm… było, co było. 🙂
Jak to mawiają buddyjskie chochliki (czyli moi znajomi):
Co było, to było.
Jest, jak jest.
Co ma być, to będzie.
Nie chodzi o to, aby odpuszczać kreowanie rzeczywistości, ale.. żeby wyluzować.
Zrobić to, co do mnie należy.
Odetchnąć głęboko.
I zaufać życiu.
Wyginanie łyżki nie polega na kontrolowaniu, tylko na świadomości tego, czym jestem ja, a czym łyżka i że łyżka jest moją projekcją.
Jestem sobie wdzięczna, że jestem w miejscu, w którym umiem docenić przebytą drogę.
Choć tak często wydawałam się sobie nieudacznikiem…
Szanujmy własną drogę…
Bo to droga wcielonej boskości.